Beatrice
Przechodząc ulicami Alive, miałam wrażenie, że jestem innym człowiekiem, niż byłam poprzednio. Zmieniłam tą głupią pracę, swoje dotychczasowe znajomości i te inne rzeczy. Bardziej zainteresowałam się robieniem ciastek, odmalowywaniem ścian w „Nielegalnej”. No i oczywiście, widziałam się częściej z Bridget, która była zachwycona moją zmianą. Czy na lepsze? Nie wiedziałam. Póki czułam się dobrze, nie zamierzałam narzekać ani głębiej nad tym rozmyślać.
Nocą, zazwyczaj czułam potrzebę pójścia do klubu, zatańczenia i upicia się do nieprzytomności, jak to robiłam w weekendy, po morderczym tygodniu. Brałam drinki od wszystkich, którzy mi je sponsorowali, zostawiałam je czasem i wracałam, piłam je, nie przejmując się tym, że ktoś mógł mi coś do niego dosypać. Oczywiście potem, gdy skończyłam z tym wszystkim, wydawało się... straszne. Znajomi uważali, że jestem odważna i w ogóle, na co ja tylko się uśmiechałam. Jedynie Brid i Scarlett wiedziały prawdę. Ta druga co prawda dowiedziała się o wiele, wiele później niż pierwsza, ale to nie miało większego znaczenia.
Weszłam do domu i od razu dopadłam lodówkę. Nie jadłam nic od... siedmiu godzin, a to jest rekord w moim życiu. Zazwyczaj jadłam chociaż batonika, ewentualnie skubnęłam bułkę, a tu nic. Ale za to „Nielegalna” się rozwinęła! Więcej ludzi przychodzi, przez co możemy po malutku ją zmieniać. Ściany zostały odmalowane i pozbyłyśmy się grzyba, jednak podłogi nadal skrzypiały. Dlatego na razie właścicielka nie zatrudniała nowych pracowników – wolała doprowadzić wszystko do dawnej świetności, a ja jej w tym pomagałam.
W trakcie jedzenia kanapki, sprawdzałam na telefonie co tam się dzieje w świecie. Facebook wrzał od dyskusji na temat nowych zespołów, teledysków i rozstań jakichś „sławnych ludzi”, których nie znałam. Ba! Niektórzy też ich nie znali, jak zauważyłam w komentarzach. Potem przeszłam do wiadomości na konwersacji grupowej. Znajdowali się tam sami moi dobrzy koledzy, przyjaciele – w tym Bridget. Planowali akurat wyjście do klubu. Zanim odpisałam, uniosłam oczy ku sufitowi. Pewna nie byłam, czy mam iść, czy zostać. Z jednej strony zmęczona, a z drugiej...
Ja: Też idę.
~~~
Przechodząc ulicami Alive, miałam wrażenie, że jestem innym człowiekiem, niż byłam poprzednio. Zmieniłam tą głupią pracę, swoje dotychczasowe znajomości i te inne rzeczy. Bardziej zainteresowałam się robieniem ciastek, odmalowywaniem ścian w „Nielegalnej”. No i oczywiście, widziałam się częściej z Bridget, która była zachwycona moją zmianą. Czy na lepsze? Nie wiedziałam. Póki czułam się dobrze, nie zamierzałam narzekać ani głębiej nad tym rozmyślać.
Nocą, zazwyczaj czułam potrzebę pójścia do klubu, zatańczenia i upicia się do nieprzytomności, jak to robiłam w weekendy, po morderczym tygodniu. Brałam drinki od wszystkich, którzy mi je sponsorowali, zostawiałam je czasem i wracałam, piłam je, nie przejmując się tym, że ktoś mógł mi coś do niego dosypać. Oczywiście potem, gdy skończyłam z tym wszystkim, wydawało się... straszne. Znajomi uważali, że jestem odważna i w ogóle, na co ja tylko się uśmiechałam. Jedynie Brid i Scarlett wiedziały prawdę. Ta druga co prawda dowiedziała się o wiele, wiele później niż pierwsza, ale to nie miało większego znaczenia.
Weszłam do domu i od razu dopadłam lodówkę. Nie jadłam nic od... siedmiu godzin, a to jest rekord w moim życiu. Zazwyczaj jadłam chociaż batonika, ewentualnie skubnęłam bułkę, a tu nic. Ale za to „Nielegalna” się rozwinęła! Więcej ludzi przychodzi, przez co możemy po malutku ją zmieniać. Ściany zostały odmalowane i pozbyłyśmy się grzyba, jednak podłogi nadal skrzypiały. Dlatego na razie właścicielka nie zatrudniała nowych pracowników – wolała doprowadzić wszystko do dawnej świetności, a ja jej w tym pomagałam.
W trakcie jedzenia kanapki, sprawdzałam na telefonie co tam się dzieje w świecie. Facebook wrzał od dyskusji na temat nowych zespołów, teledysków i rozstań jakichś „sławnych ludzi”, których nie znałam. Ba! Niektórzy też ich nie znali, jak zauważyłam w komentarzach. Potem przeszłam do wiadomości na konwersacji grupowej. Znajdowali się tam sami moi dobrzy koledzy, przyjaciele – w tym Bridget. Planowali akurat wyjście do klubu. Zanim odpisałam, uniosłam oczy ku sufitowi. Pewna nie byłam, czy mam iść, czy zostać. Z jednej strony zmęczona, a z drugiej...
Ja: Też idę.
~~~
W trakcie drogi do „Piekła” miałam wejść
do Bridget, żebyśmy poszły razem. Poza tym, chciała jeszcze poprosić mnie o
poradę w kwestii sukienki, którą założy, więc bez zastanowienia się zgodziłam.
Planowałam jeszcze podkręcenie włosów u niej, bo mojej lokówce to tylko mogłam
grób postawić i znicz na nim zapalić. Nie nadawała się do użytku, jedynie do
obrony przed kimś.
Pamiętam, że wtedy strasznie padało, musiałam wziąć parasolkę, co zdarzało się raz na tysiąc lat. Zazwyczaj, gdy deszcz się zjawiał, wystarczała kurtka, a tutaj niespodzianka! Jednak nie było to jakimś strasznym problemem. Mieszkałam trochę daleko od Brid, więc chwilę przejechałam się taksówką, a potem pokonałam drogę na piechotę. Równie dobrze mogłam podjechać pod ich dom, ale wolałam przejść się chwilę. Na dworze panowała atmosfera rodem z horroru – latarnie świeciły lekko, jakby były wyładowane, samochody od czasu do czasu przejeżdżały, oświetlając drogę, którą spowiła mgła. A na dodatek, było ciemno i padało.
Dochodząc do mieszkania sióstr, usłyszałam dziwne szeleszczenie z boku ich bloku. Mieszkały na parterze, więc stwierdziłam, że któraś wyrzuca śmieci. Dla pewności, poszłam tam. W horrorach zapewne skończyłoby to się tragicznie, jakąś śmiercią czy coś, ale że to horror nie był, to nie ma się teoretycznie czego obawiać. Bo co, kotek mnie zadrapie, liść z drzewa spadnie? Proszę was. Mimo wszystko, ostrożnie wyjrzałam zza rogu. I okazało się, że to...
Nie była żadna z sióstr.
– Hej, ty! – krzyknęłam. Delikwent przekrzywił głowę i spojrzał na mnie, zamierając przez chwilę. Wyglądał mi na dość... znajomego. – Tak, do ciebie mówię! Co ty tutaj robisz, co? – Zmarszczyłam brwi i podeszłam bliżej, ale zanim zobaczyłam jego twarz, zdążył uciec. Po drodze oczywiście zdążył o coś zahaczyć, przez co załatwił sobie ranę na całej ręce. Próbowałam sama tam przejść, ale zaniechałam tej próby widząc, że mi się nie uda. – Cholera. – Wymamrotałam pod nosem i zaniechałam próby gonienia go. Wróciłam do mieszkania sióstr.
Na wejściu, Scarlett przytuliła mnie i wprowadziła do środka tłumacząc, że moja przyjaciółka zaraz tutaj się pojawi z sukniami, bo aktualnie się maluje. Zaśmiałam się i oznajmiłam, że nie ma żadnego problemu, po czym usiadłam. Przez krótką chwilę myślałam o tym człowieku, który czaił się pod ich domem. Miałam stuprocentową pewność, że był to mężczyzna, znacznie wyższy ode mnie. Ale dalej, nie wiedziałam. Motywu też nie, bo przecież nie posiadały wrogów ani nic w tym stylu. Chyba, że o czymś Bridget zapomniała mi wspomnieć, co zdarzało się... trochę często. W końcu, zeszła z sukienkami i zaczęła je przymierzać.
– Ta czerwona najlepsza. – Oznajmiłam szczerze i uniosłam kciuk do góry. – Wszyscy oszaleją, jak ją założysz. Będziesz królową, Brid!
– Już nią jestem. – Mrugnęła do mnie porozumiewawczo, a potem się zaśmiała, podając mi lokówkę. – Tylko błagam cię, ostrożnie. Ona też ledwo dycha.
– Słuchaj, moja już nie dycha. – Stwierdziłam, podłączając do prądu sprzęt. – Ale spoko, będę dbała o nią jak o swoją... fryzurę, o. – Uśmiechnęłam się.
W trakcie mojego opowiadania co tam się dzieje w „Nielegalnej” i jak idzie zbieranie grzybków, zauważyłam pewien bardzo istotny fakt. Bridget co chwilę szczypała się w dłoń i zagryzała wargę. Z moich wcześniejszych obserwacji wiedziałam, że to oznaczało, że się czymś denerwuje. I to czymś poważnym. Przy Scarlett nie zamierzałam pytać, ale gdy tylko obie się z nią pożegnałyśmy, zrobiłam to. Początkowo zaczęła na mnie krzyczeć, że po co ja w ogóle pytam, przecież nic się nie dzieje, i tak dalej, i tak dalej. Nie zamierzałam odpuszczać, więc ciągnęłam temat, na dodatek wspominając, że kogoś widziałam obok ich mieszkania. Może to nie było trafnym posunięciem, ale podziałało. Zaczęła mówić.
Dokładnie Wam tego nie powtórzę, ale spróbuję. Chodziło o tego ojca dziewczyn, Marka. Bodajże zostawił je krótko po urodzeniu Scarlett, matka wniosła pozew o rozwód i wzięła ślub z innym. Scar na początku nie wiedziała o istnieniu tego „biologicznego” ojca, więc uznawała tego drugiego. Jednak bada beng, gdzieś w drugim semestrze pojawił się jako nauczyciel muzyki. No i się podziało! Scar odkryła, że to on jest jej ojcem, pokłóciła się z Bridget, ale potem szczęśliwie pogodziły się. Na tym mogłabym skończyć, ale ktoś zaczął być stalkerem Scarlett, wysyłać jej liściki i tak dalej. A moja ukochana Brid myśli, że to jej ojciec, więc chciała go pozwać. Co skutecznie, wybiłam jej z głowy.
– Twój tata może jest, jaki jest, ale. Naprawdę myślisz, że straszyłby swoją córkę? Po to zapisał się w szkole na zastępstwo nauczyciela muzyki, bo chciał ją spotkać. I tyle. Nie wymyślaj historii z kosmosu, Brid. Wiem, że za nim nie przepadasz, no ale.
Po tym odpuściłam dalszą rozmowę na ten temat i skupiłam się na otaczającym nas Alive. Zdążyło już się trochę uspokoić z tym deszczem, więc na spokojnie, bez wyjmowania niepotrzebnej parasolki, doszłyśmy do ”Piekła”. Całkiem skromnie urządzonego, jak na ich budżet. Jednak nadal był ten sławny bar, karaoke i świecący się parkiet taneczny, więc nie zamierzałam narzekać. Usiadłam się z moją przyjaciółką niedaleko baru i nie zamawiając nic, zaczęłyśmy rozmawiać na temat nowego, brazylijskiego serialu. Przyszłyśmy trochę wcześnie, więc i tak musiałyśmy czekać na naszych znajomych dłużej, niż przewidywałyśmy.
Spóźnieni dwadzieścia minut, przyszli. Lekko przemoknięci usiedli obok nas, przywitali się i wtedy zaczęło się zamawianie. Osobiście zamówiłam tylko dwa piwa, które później wylałam w jakieś krzaki, bo jakoś szczególnie dobre nie było. Ale hej, przynajmniej dużo kasy nie wydałam. Wracając do tamtych wydarzeń – troszkę sobie potańczyliśmy, po czym zmęczeni opadliśmy na kanapy, by zregenerować siły. I wtedy, przyszedł Seth. Który miał wielką ranę na ramieniu. Przetarłam oczy, spojrzałam na niego jeszcze raz. No i już wiedziałam. To był on. Zerwałam się z miejsca i pociągnęłam go bliżej baru, wykręcając się tym, że chcę mu postawić jakiegoś drinka.
– Widziałam cię. – Powiedziałam twardo i skrzyżowałam ręce na piersiach. Chłopak zaśmiał się.
– I co zamierzasz z tym zrobić? Przechodziłem tam, tylko w celach skrótowych. I tak byłem spóźniony na te zakichane spotkanie z kolegą.
– A jak powiem ci, że zauważyłam, że coś podkładałeś? Wtedy mi uwierzysz?
Przez chwilę miał taki jakby nieobecny wzrok, a potem pokręcił głową i odszedł. Chciałam go zatrzymać, więc w tym celu złapałam go za nadgarstek. Jakoś na szczególnie zaskoczonego moim posunięciem to nie wyglądał. Przygwoździł mnie do najbliższej ściany i wyszeptał:
– To naprawdę nie powinno cię interesować.
Zacisnęłam usta w wąską linię i uderzyłam go „z liścia”, jak to się mówi. Chyba dość mocno, bo odsunął się i dał mi czas na to, żebym odeszła. I odeszłam, do stolika. Wzięłam co swoje, pożegnałam się i poszłam bez Bridget, widziałam, że chciała jeszcze zostać. Nie zamierzałam jej brać ze sobą. Zadzwoniłam po taksówkę, a gdy się rozłączyłam, z torebki wyjęłam sok i upiłam łyka. Zanim się zorientowałam, upadłam na chodnik. Oczy same mi się zamykały
Pamiętam, że wtedy strasznie padało, musiałam wziąć parasolkę, co zdarzało się raz na tysiąc lat. Zazwyczaj, gdy deszcz się zjawiał, wystarczała kurtka, a tutaj niespodzianka! Jednak nie było to jakimś strasznym problemem. Mieszkałam trochę daleko od Brid, więc chwilę przejechałam się taksówką, a potem pokonałam drogę na piechotę. Równie dobrze mogłam podjechać pod ich dom, ale wolałam przejść się chwilę. Na dworze panowała atmosfera rodem z horroru – latarnie świeciły lekko, jakby były wyładowane, samochody od czasu do czasu przejeżdżały, oświetlając drogę, którą spowiła mgła. A na dodatek, było ciemno i padało.
Dochodząc do mieszkania sióstr, usłyszałam dziwne szeleszczenie z boku ich bloku. Mieszkały na parterze, więc stwierdziłam, że któraś wyrzuca śmieci. Dla pewności, poszłam tam. W horrorach zapewne skończyłoby to się tragicznie, jakąś śmiercią czy coś, ale że to horror nie był, to nie ma się teoretycznie czego obawiać. Bo co, kotek mnie zadrapie, liść z drzewa spadnie? Proszę was. Mimo wszystko, ostrożnie wyjrzałam zza rogu. I okazało się, że to...
Nie była żadna z sióstr.
– Hej, ty! – krzyknęłam. Delikwent przekrzywił głowę i spojrzał na mnie, zamierając przez chwilę. Wyglądał mi na dość... znajomego. – Tak, do ciebie mówię! Co ty tutaj robisz, co? – Zmarszczyłam brwi i podeszłam bliżej, ale zanim zobaczyłam jego twarz, zdążył uciec. Po drodze oczywiście zdążył o coś zahaczyć, przez co załatwił sobie ranę na całej ręce. Próbowałam sama tam przejść, ale zaniechałam tej próby widząc, że mi się nie uda. – Cholera. – Wymamrotałam pod nosem i zaniechałam próby gonienia go. Wróciłam do mieszkania sióstr.
Na wejściu, Scarlett przytuliła mnie i wprowadziła do środka tłumacząc, że moja przyjaciółka zaraz tutaj się pojawi z sukniami, bo aktualnie się maluje. Zaśmiałam się i oznajmiłam, że nie ma żadnego problemu, po czym usiadłam. Przez krótką chwilę myślałam o tym człowieku, który czaił się pod ich domem. Miałam stuprocentową pewność, że był to mężczyzna, znacznie wyższy ode mnie. Ale dalej, nie wiedziałam. Motywu też nie, bo przecież nie posiadały wrogów ani nic w tym stylu. Chyba, że o czymś Bridget zapomniała mi wspomnieć, co zdarzało się... trochę często. W końcu, zeszła z sukienkami i zaczęła je przymierzać.
– Ta czerwona najlepsza. – Oznajmiłam szczerze i uniosłam kciuk do góry. – Wszyscy oszaleją, jak ją założysz. Będziesz królową, Brid!
– Już nią jestem. – Mrugnęła do mnie porozumiewawczo, a potem się zaśmiała, podając mi lokówkę. – Tylko błagam cię, ostrożnie. Ona też ledwo dycha.
– Słuchaj, moja już nie dycha. – Stwierdziłam, podłączając do prądu sprzęt. – Ale spoko, będę dbała o nią jak o swoją... fryzurę, o. – Uśmiechnęłam się.
W trakcie mojego opowiadania co tam się dzieje w „Nielegalnej” i jak idzie zbieranie grzybków, zauważyłam pewien bardzo istotny fakt. Bridget co chwilę szczypała się w dłoń i zagryzała wargę. Z moich wcześniejszych obserwacji wiedziałam, że to oznaczało, że się czymś denerwuje. I to czymś poważnym. Przy Scarlett nie zamierzałam pytać, ale gdy tylko obie się z nią pożegnałyśmy, zrobiłam to. Początkowo zaczęła na mnie krzyczeć, że po co ja w ogóle pytam, przecież nic się nie dzieje, i tak dalej, i tak dalej. Nie zamierzałam odpuszczać, więc ciągnęłam temat, na dodatek wspominając, że kogoś widziałam obok ich mieszkania. Może to nie było trafnym posunięciem, ale podziałało. Zaczęła mówić.
Dokładnie Wam tego nie powtórzę, ale spróbuję. Chodziło o tego ojca dziewczyn, Marka. Bodajże zostawił je krótko po urodzeniu Scarlett, matka wniosła pozew o rozwód i wzięła ślub z innym. Scar na początku nie wiedziała o istnieniu tego „biologicznego” ojca, więc uznawała tego drugiego. Jednak bada beng, gdzieś w drugim semestrze pojawił się jako nauczyciel muzyki. No i się podziało! Scar odkryła, że to on jest jej ojcem, pokłóciła się z Bridget, ale potem szczęśliwie pogodziły się. Na tym mogłabym skończyć, ale ktoś zaczął być stalkerem Scarlett, wysyłać jej liściki i tak dalej. A moja ukochana Brid myśli, że to jej ojciec, więc chciała go pozwać. Co skutecznie, wybiłam jej z głowy.
– Twój tata może jest, jaki jest, ale. Naprawdę myślisz, że straszyłby swoją córkę? Po to zapisał się w szkole na zastępstwo nauczyciela muzyki, bo chciał ją spotkać. I tyle. Nie wymyślaj historii z kosmosu, Brid. Wiem, że za nim nie przepadasz, no ale.
Po tym odpuściłam dalszą rozmowę na ten temat i skupiłam się na otaczającym nas Alive. Zdążyło już się trochę uspokoić z tym deszczem, więc na spokojnie, bez wyjmowania niepotrzebnej parasolki, doszłyśmy do ”Piekła”. Całkiem skromnie urządzonego, jak na ich budżet. Jednak nadal był ten sławny bar, karaoke i świecący się parkiet taneczny, więc nie zamierzałam narzekać. Usiadłam się z moją przyjaciółką niedaleko baru i nie zamawiając nic, zaczęłyśmy rozmawiać na temat nowego, brazylijskiego serialu. Przyszłyśmy trochę wcześnie, więc i tak musiałyśmy czekać na naszych znajomych dłużej, niż przewidywałyśmy.
Spóźnieni dwadzieścia minut, przyszli. Lekko przemoknięci usiedli obok nas, przywitali się i wtedy zaczęło się zamawianie. Osobiście zamówiłam tylko dwa piwa, które później wylałam w jakieś krzaki, bo jakoś szczególnie dobre nie było. Ale hej, przynajmniej dużo kasy nie wydałam. Wracając do tamtych wydarzeń – troszkę sobie potańczyliśmy, po czym zmęczeni opadliśmy na kanapy, by zregenerować siły. I wtedy, przyszedł Seth. Który miał wielką ranę na ramieniu. Przetarłam oczy, spojrzałam na niego jeszcze raz. No i już wiedziałam. To był on. Zerwałam się z miejsca i pociągnęłam go bliżej baru, wykręcając się tym, że chcę mu postawić jakiegoś drinka.
– Widziałam cię. – Powiedziałam twardo i skrzyżowałam ręce na piersiach. Chłopak zaśmiał się.
– I co zamierzasz z tym zrobić? Przechodziłem tam, tylko w celach skrótowych. I tak byłem spóźniony na te zakichane spotkanie z kolegą.
– A jak powiem ci, że zauważyłam, że coś podkładałeś? Wtedy mi uwierzysz?
Przez chwilę miał taki jakby nieobecny wzrok, a potem pokręcił głową i odszedł. Chciałam go zatrzymać, więc w tym celu złapałam go za nadgarstek. Jakoś na szczególnie zaskoczonego moim posunięciem to nie wyglądał. Przygwoździł mnie do najbliższej ściany i wyszeptał:
– To naprawdę nie powinno cię interesować.
Zacisnęłam usta w wąską linię i uderzyłam go „z liścia”, jak to się mówi. Chyba dość mocno, bo odsunął się i dał mi czas na to, żebym odeszła. I odeszłam, do stolika. Wzięłam co swoje, pożegnałam się i poszłam bez Bridget, widziałam, że chciała jeszcze zostać. Nie zamierzałam jej brać ze sobą. Zadzwoniłam po taksówkę, a gdy się rozłączyłam, z torebki wyjęłam sok i upiłam łyka. Zanim się zorientowałam, upadłam na chodnik. Oczy same mi się zamykały