piątek, 7 października 2016

Rozdział 3: AKE



Wracając do domu byłam kompletnie rozkojarzona. Po cholerę on dał mi tę bluzę? Przecież mnie nie zna. Ale cóż, jego wybór – chce moknąć to proszę bardzo!
- Aż tak późno kończysz? – zapytała mnie Bridget, kiedy wróciłam do domu.
- Tylko dzisiaj – odpowiedziałam, ściągając przemoczoną bluzę.
- Skąd ją masz?
- Co ty tak zadajesz pytania? Ktoś mi pożyczył, tyle – wymamrotałam, kierując się w stronę swojego pokoju, by uniknąć dalszej rozmowy z siostrą. Jednak na odchodne usłyszałam „To na pewno od chłopaka”. Wiele się nie pomyliła, nie?
Gdy skończyłam odrabiać lekcje, na zegarku widniała godzina dwudziesta. Kompletnie nie wiedziałam co robić – nie znałam tego miasta, wiedziałam tylko gdzie znajduje się szkoła, sklep i kawiarnia. Kiedy chciałam już zacząć oglądać mój ulubiony brazylijski serial, pojawiła się Regina.
- Hej! W końcu cię znalazłam, to było tak cholernie trudne – westchnęła.
- Czeeść... Bardzo się cieszę, że mnie odwiedziłaś. Ale... po co tutaj przyszłaś? – zapytałam niepewnie.
- Jak to po co? Po to, żeby wyciągnąć cię na imprezę, która jest na plaży! Poznasz więcej ludzi  prawdopodobnie, a przy okazji zobaczysz część miasta! Załóżę się, że większości nie widziałaś.
Trzeba jej przyznać – umie przekonać. Prawdziwy prezydent z niej będzie! Ale czy Bridget nie będzie miała nic przeciwko? Cóż, mówią „raz się żyje”, nie?
Wkraczając na teren plaży, moją uwagę przykuły różnokolorowe światła i... parkiet taneczny połączony z karaoke. Można powiedzieć, że byłam zachwycona wyglądem całej imprezy.
- Jednak się podoba? – Regina szturchnęła mnie z uśmiechem na twarzy.
- Owszem, jest cudo...
Regina uniosła brew, póki nie zobaczyła tego samego pana co ja.
- Przyszedłeś jednak, cholero. Podoba ci się Scarlett, co?
- Może nie od razu mi się podoba, ale chcę ją poznać bliżej. Bo „formalnie” się poznaliśmy – mrugnął do mnie.
- Formalnie, Matthew.
- Na pewno poznamy się lepiej. A teraz, chodźmy na parkiet! – pociągnął mnie i Reginę w stronę wody.
- Później opowiesz mi o tym – powiedziała cicho.
- Witam serdecznie wszystkich zgromadzonych na tej imprezie! – wykrzyczał prowadzący. – Oficjalnie rozpoczynam bitwy taneczne jak i karaoke! Na dobry początek zacznijmy od duetu na karaoke. Kto chciałby wystąpić jako pierwszy ze swoją przyjaciółką?
- My chciałybyśmy! – wykrzyknęła Regina, podnosząc moją i swoją rękę.
- Idealnie! Specjalnie dla was piosenka „Bang, Bang”!
Lepszej piosenki znaleźć nie mógł, ech... Po zaśpiewaniu tego niezwykle uroczego i wspaniałego utworu przyszedł czas na odpoczynek, czyli picie. Wraz z Reginą zamówiłyśmy sobie colę z Lodem po czym rozpoczęłyśmy rozmowę.
- Więc... Opowiadaj jak to było z poznaniem Matta.
- Nijak właściwie. Po prostu padał deszcz dość mocno, więc dał mi swoją bluzę i przedstawiliśmy się sobie – zaczęłam sączyć swój napój.
- Ooo! Dał ci bluzę, to już coś! Masz wielbiciela od pierwszego wejrzenia, zazdroszczę ci – szturchnęła mnie i zaśmiała się widząc moją zdezorientowaną minę.
- Masz jakiś pomysł na spędzenie reszty tej imprezy?
- Oczywiście, że mam! Pójdziemy jeszcze potańczyć, zaśpiewamy sobie osobno – mrugnęła do mnie.
Ze sceny karaoke biły różnokolorowe światła jak i lasery. Najepsza i tak była mgła, która docierała do barku w nienaruszonym stanie. Gdy rozglądałam się dalej, zobaczyłam Matta. Odwróciłam się szybko i zaczęłam pić dalej colę trwając w złudnym przekonaniu, że mnie nie zobaczył.
- Nieładnie jest się odwracać, wiesz Scarlett? – zapytał z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Nie wiem o co ci chodzi – powiedziałam.
- Jasne... A teraz wybaczcie moje panie, idę sobie pośpiewać.
Matt poszedł w stronę karaoke, zgłosił się. Jaką piosenkę wybrał? Oczywiście, że moją ulubioną, niestety...
- Dla koleżanki, z którą dzisiaj się poznałem. To dla ciebie.
Błagam, niech nie powie...
- Scarlett – mrugnął do mnie i zaczął śpiewać.
Niektóre spojrzenia były skierowane wprost na mnie, ale co tam! To on zadedykował piosenkę, nie ja. Regina na to nic nie powiedziała, jedynie się śmiała. Po naszym ukochanym gitarzyście wystąpiło jeszcze kilka osób (między innymi ja i Reg). Zatańczyliśmy razem i wszyscy się rozeszliśmy, jedynie zielonooka odprowadziła mnie do domu, bo bała się o moją orientację (jakbym jej nie miała!). Bridget nie było, zostawiła tylko krótki liścik, informujący, że będzie około drugiej w nocy i, że mam zamknąć dom. Zrobiłam tak jak napisała i położyłam się w ciuchach spać.

Rozdział 2: A czy ty złapiesz je wszystkie?

Wyszłam ze szkoły wraz z Reg u boku. Gdy zajęłyśmy miejsce obok drzewa, zaczęłam konsumować swój posiłek.
- Więc... Miałaś chłopaka? - zapytała mnie, mając dość podejrzany błysk w oku.
Temat chłopaków był dla mnie... Trudny. Przez całe gimnazjum gimnazjum miałam jednego "chłopaka", który tak naprawdę zdradzał mnie na prawo i lewo, bo "nie spełniałam jego oczekiwań".
- Przez trzy lata, ale tak naprawdę to był związek na siłę - odparłam.
- Och, niezbyt przyjemnie. Patrz! CHARLEES, CHODŹ TUTAJ - krzyknęła.
Zerknęłam w stronę, którą patrzyła. Zobaczyłam niewysokiego szatyna o brązowych oczach, który patrzył się w telefon, ale jednocześnie szedł w naszą stronę.
- ZNOWU grasz w szkole! Umawialiśmy się, że dopiero jak z niej WYJDZIEMY, to łapiemy. Pamiętasz? - na twarzy Reginy momentalnie pojawił się smutek.
- No sorry, Charmander był! Kim jesteś? - chłopak poprawił okulary i spojrzał na mnie uważnie.
- Scarlett Forestter. Jestem tutaj nowa, dopiero się wczoraj wprowadziłam - powiedziałam, niepewnie się uśmiechając.
- Charles Kind. Grasz w Pokemon:Go?
- Niestety, niezbyt interesują mnie gry - zaśmiałam się krótko, drapiąc się za uchem.
- A już myślałem. Valor rządzi!
- Jeżeli ma dołączyć, to dołączy do Instinctu, a nie Valoru - powiedziała Regina.
Chyba razem nie "złapią ich wszystkich".
Charles zakaszlał i spojrzał na blondynkę.
- Powiedziałaś Scarlett o kółkach zainteresowań?
- Och kwiecie, nie! Oczywiście dołączysz do taneczno-teatralnego, prawda? W schowku odbywają się fajne rozmowy - poruszyła sugestywnie brwiami.
Szczerze? Nie byłam w żadnym kółku od podstawówki. Zawsze były dla mnie rzeczą zbędną, bo "do czego one się przydadzą". Ale mam nadzieję, że tutaj będą one naprawdę dobrze prowadzone.
- Pewnie, spróbuję - uśmiechnęłam się do niej słabo.
- Nawet nie wiesz jaka jestem szczęśliwa! W końcu będzie równo. Lubisz pomagać przy pisaniu piosenek? Lubisz śpiewać?
Te pytania miały w sobie coś podejrzanego, ale postanowiłam to zignorować. Głupia ja, ech!
- W sumie nawet bardzo lubię, ale póki co miałam tylko do czynienia ze śpiewem i gitarą.
Regina zapiszczała, a Charles popatrzył na nią z politowaniem.
- Ciesz się dopiero wtedy, kiedy Matt nie będzie aż tak prowadzony na smyczy przez Sharon i Scarlett przyjdzie na spotkanie kółka. Zapeszysz albo ją przestraszysz dziewczyno!
- Od razu wystraszę - prychnęła.
- Przepraszam, ale kto to Matt i Sharon? - zapytałam z uniesioną brwią.
- Matt to taki klasowy przystojniacha, może nawet szkolny. Gra na gitarze, śpiewa, pisze teksty i występuje na scenie. Cud, miód i orzeszki!
Chciałabym jeszcze frytki do tego, byłaby to moja miłość.
- Kim jest dla niego Sharon?
- Dziewczyną. Ale lepiej rozmawiaj z Mattem jeżeli już, ona jest delikatnie mówiąc wredna - powiedział Charles, co jakiś czas przerywając swoją wypowiedź kaszlem.
Takie buty - pomyślałam.
- Rozumiem.
I zadzwonił dzwonek. Nie wiedziałam, że godzinny lunch może minąć tak szybko i... przyjemnie. Gdy wyszłam po skończonych zajęciach ze szkoły, jak na złość zaczął padać deszcz. Nie no, super! Marzyłam o tym. Usiadłam na schodach, by pomyśleć gdzie się udać. Na pewno nie do domu, za daleko. Do kawiarni też nie, bo zamknięta. Gdy moje nadzieje zaczęły słabnąć, pojawił się wysoki chłopak, który miał rozwichrzone, czarne włosy i hipnotyzujące, zielone tęczówki.
- Nie masz parasola, hm? - zapytał.
- Brawo dla ciebie - burknęłam. Nieznajomy się od razu zaśmiał.
- Masz moją bluzę - powiedział, zakładając na mnie ową rzecz. - Wiem, że to niewiele jak na taką ulewę, ale przynajmniej mniej zmokniesz. Jak masz na imię?
- Scarlett.
- Ładne imię, takie... Nietypowe. Zupełnie jak ty - mrugnął do mnie, a ja przewróciłam oczami. - Ja nazywam się Matt - uśmiechnął się i odszedł, przez chwilę do mnie machając.
O. Słodki. Boże.