piątek, 7 października 2016

Rozdział 2: A czy ty złapiesz je wszystkie?

Wyszłam ze szkoły wraz z Reg u boku. Gdy zajęłyśmy miejsce obok drzewa, zaczęłam konsumować swój posiłek.
- Więc... Miałaś chłopaka? - zapytała mnie, mając dość podejrzany błysk w oku.
Temat chłopaków był dla mnie... Trudny. Przez całe gimnazjum gimnazjum miałam jednego "chłopaka", który tak naprawdę zdradzał mnie na prawo i lewo, bo "nie spełniałam jego oczekiwań".
- Przez trzy lata, ale tak naprawdę to był związek na siłę - odparłam.
- Och, niezbyt przyjemnie. Patrz! CHARLEES, CHODŹ TUTAJ - krzyknęła.
Zerknęłam w stronę, którą patrzyła. Zobaczyłam niewysokiego szatyna o brązowych oczach, który patrzył się w telefon, ale jednocześnie szedł w naszą stronę.
- ZNOWU grasz w szkole! Umawialiśmy się, że dopiero jak z niej WYJDZIEMY, to łapiemy. Pamiętasz? - na twarzy Reginy momentalnie pojawił się smutek.
- No sorry, Charmander był! Kim jesteś? - chłopak poprawił okulary i spojrzał na mnie uważnie.
- Scarlett Forestter. Jestem tutaj nowa, dopiero się wczoraj wprowadziłam - powiedziałam, niepewnie się uśmiechając.
- Charles Kind. Grasz w Pokemon:Go?
- Niestety, niezbyt interesują mnie gry - zaśmiałam się krótko, drapiąc się za uchem.
- A już myślałem. Valor rządzi!
- Jeżeli ma dołączyć, to dołączy do Instinctu, a nie Valoru - powiedziała Regina.
Chyba razem nie "złapią ich wszystkich".
Charles zakaszlał i spojrzał na blondynkę.
- Powiedziałaś Scarlett o kółkach zainteresowań?
- Och kwiecie, nie! Oczywiście dołączysz do taneczno-teatralnego, prawda? W schowku odbywają się fajne rozmowy - poruszyła sugestywnie brwiami.
Szczerze? Nie byłam w żadnym kółku od podstawówki. Zawsze były dla mnie rzeczą zbędną, bo "do czego one się przydadzą". Ale mam nadzieję, że tutaj będą one naprawdę dobrze prowadzone.
- Pewnie, spróbuję - uśmiechnęłam się do niej słabo.
- Nawet nie wiesz jaka jestem szczęśliwa! W końcu będzie równo. Lubisz pomagać przy pisaniu piosenek? Lubisz śpiewać?
Te pytania miały w sobie coś podejrzanego, ale postanowiłam to zignorować. Głupia ja, ech!
- W sumie nawet bardzo lubię, ale póki co miałam tylko do czynienia ze śpiewem i gitarą.
Regina zapiszczała, a Charles popatrzył na nią z politowaniem.
- Ciesz się dopiero wtedy, kiedy Matt nie będzie aż tak prowadzony na smyczy przez Sharon i Scarlett przyjdzie na spotkanie kółka. Zapeszysz albo ją przestraszysz dziewczyno!
- Od razu wystraszę - prychnęła.
- Przepraszam, ale kto to Matt i Sharon? - zapytałam z uniesioną brwią.
- Matt to taki klasowy przystojniacha, może nawet szkolny. Gra na gitarze, śpiewa, pisze teksty i występuje na scenie. Cud, miód i orzeszki!
Chciałabym jeszcze frytki do tego, byłaby to moja miłość.
- Kim jest dla niego Sharon?
- Dziewczyną. Ale lepiej rozmawiaj z Mattem jeżeli już, ona jest delikatnie mówiąc wredna - powiedział Charles, co jakiś czas przerywając swoją wypowiedź kaszlem.
Takie buty - pomyślałam.
- Rozumiem.
I zadzwonił dzwonek. Nie wiedziałam, że godzinny lunch może minąć tak szybko i... przyjemnie. Gdy wyszłam po skończonych zajęciach ze szkoły, jak na złość zaczął padać deszcz. Nie no, super! Marzyłam o tym. Usiadłam na schodach, by pomyśleć gdzie się udać. Na pewno nie do domu, za daleko. Do kawiarni też nie, bo zamknięta. Gdy moje nadzieje zaczęły słabnąć, pojawił się wysoki chłopak, który miał rozwichrzone, czarne włosy i hipnotyzujące, zielone tęczówki.
- Nie masz parasola, hm? - zapytał.
- Brawo dla ciebie - burknęłam. Nieznajomy się od razu zaśmiał.
- Masz moją bluzę - powiedział, zakładając na mnie ową rzecz. - Wiem, że to niewiele jak na taką ulewę, ale przynajmniej mniej zmokniesz. Jak masz na imię?
- Scarlett.
- Ładne imię, takie... Nietypowe. Zupełnie jak ty - mrugnął do mnie, a ja przewróciłam oczami. - Ja nazywam się Matt - uśmiechnął się i odszedł, przez chwilę do mnie machając.
O. Słodki. Boże. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz