Muszę przyznać, że Matt naprawdę dobrze porywa. Chodzi o to,
że przemieszcza się szybko i w ogóle. Widziałam, że Midnight był zadowolony tym
„porwaniem”. Nie wiedziałam czy mam się cieszyć czy bać tym, że mój kot ma
takie upodobania. Po około 10 – 15 minutach dotarliśmy do jakiegoś domu. Był on
średniej wielkości, miał dużo okien oraz był pomalowany na... jakiś kolor.
Wyszła z niego tajemnicza postać, która okazała się być Reginą.
- Widzę, że Wickens dobrze wykonał swoje zadanie! – uśmiechnęła się, ukazując swe białe zęby. – A teraz idź, nie jesteś już potrzebny.
- Ej! Miałaś mi coś za to dać – Matt zrobił smutną minę.
- Jesteś taki... Ech, no dobrze. Będziesz miał u mnie przysługę, nic więcej.
- Może dwie?
- Nie przesadzaj! Dać palec i od razu całą rękę wezmą – pokręciła głową z dezaprobatą.
- Dobra, dobra! Spokojnie – podniósł ręce do góry. – Dobrej zabawy, panienki.
- Dzięki, panienko! – krzyknęłyśmy jednocześnie.
Matt tylko odwrócił się, uśmiechnął głupio i wznowił marsz w stronę domu.
- No więc... witam w moich skromnych progach! Bierz Midnighta i wchodź, bo się zimno robi.
Jak powiedziała – tak zrobiłam. Gdy tylko weszłam, postawiłam kota na podłodze po czym usiadłam. Przed sobą zobaczyłam stolik z cukierkami. Z moimi ulubionymi cukierkami. To się dobrze skończyć nie może.
- Częstuj się! Specjalnie na twoją wizytę je kupiłam – blondwłosa puściła mi oczko.
- Dziękuję – powiedziałam, przytulając ją.
- Nie masz za co, Scarlett – zaśmiała się. – A teraz, porozmawiajmy o balu jesiennym. Masz już chłopaka, który z tobą idzie? – zapytała.
Ach tak, bal jesienny. Zastanawiam się czasami dlaczego jest to tak nazywane – nie przebieramy się w jakieś wymyślne suknie, tylko w stroje jakiejkolwiek fikcyjnej postaci.
- Nie, na razie nie. Nawet nie wiem czy pójdę na ten bal.
- Nawet tak nie mów! Pójdziesz, choćbym miała cię tam zaciągnąć siłą!
- Zabrzmiało groźnie, Reg.
Tak naprawdę chciałabym z kimś pójść na bal – zobaczyć jak to u nich jest, poznać część ludzi.
- I prawidłowo! Wiesz jaki strój ubierzesz?
- Tak, mniej więcej wiem. Ale to chyba też zależy od partnera, nie?
- Nie sądzę żeby ktoś jeszcze przywiązywał do tego wagę...
- Wracając do partnera, kto jest tym szczęśliwcem i ma cię za partnerkę?
- Raczej pechowem, Scarlett – Regina zaśmiała się.
- Nie może być tak źle! Gorzej gdybyś miała jakieś chore wymagania!
- Ojoj, a może mam? – poruszyła sugestywnie brwiami. – A teraz, zabierzmy się za szkic twojej sukienki czy czego tam chcesz.
- Tak, tak.
---
Wyszła z niego tajemnicza postać, która okazała się być Reginą.
- Widzę, że Wickens dobrze wykonał swoje zadanie! – uśmiechnęła się, ukazując swe białe zęby. – A teraz idź, nie jesteś już potrzebny.
- Ej! Miałaś mi coś za to dać – Matt zrobił smutną minę.
- Jesteś taki... Ech, no dobrze. Będziesz miał u mnie przysługę, nic więcej.
- Może dwie?
- Nie przesadzaj! Dać palec i od razu całą rękę wezmą – pokręciła głową z dezaprobatą.
- Dobra, dobra! Spokojnie – podniósł ręce do góry. – Dobrej zabawy, panienki.
- Dzięki, panienko! – krzyknęłyśmy jednocześnie.
Matt tylko odwrócił się, uśmiechnął głupio i wznowił marsz w stronę domu.
- No więc... witam w moich skromnych progach! Bierz Midnighta i wchodź, bo się zimno robi.
Jak powiedziała – tak zrobiłam. Gdy tylko weszłam, postawiłam kota na podłodze po czym usiadłam. Przed sobą zobaczyłam stolik z cukierkami. Z moimi ulubionymi cukierkami. To się dobrze skończyć nie może.
- Częstuj się! Specjalnie na twoją wizytę je kupiłam – blondwłosa puściła mi oczko.
- Dziękuję – powiedziałam, przytulając ją.
- Nie masz za co, Scarlett – zaśmiała się. – A teraz, porozmawiajmy o balu jesiennym. Masz już chłopaka, który z tobą idzie? – zapytała.
Ach tak, bal jesienny. Zastanawiam się czasami dlaczego jest to tak nazywane – nie przebieramy się w jakieś wymyślne suknie, tylko w stroje jakiejkolwiek fikcyjnej postaci.
- Nie, na razie nie. Nawet nie wiem czy pójdę na ten bal.
- Nawet tak nie mów! Pójdziesz, choćbym miała cię tam zaciągnąć siłą!
- Zabrzmiało groźnie, Reg.
Tak naprawdę chciałabym z kimś pójść na bal – zobaczyć jak to u nich jest, poznać część ludzi.
- I prawidłowo! Wiesz jaki strój ubierzesz?
- Tak, mniej więcej wiem. Ale to chyba też zależy od partnera, nie?
- Nie sądzę żeby ktoś jeszcze przywiązywał do tego wagę...
- Wracając do partnera, kto jest tym szczęśliwcem i ma cię za partnerkę?
- Raczej pechowem, Scarlett – Regina zaśmiała się.
- Nie może być tak źle! Gorzej gdybyś miała jakieś chore wymagania!
- Ojoj, a może mam? – poruszyła sugestywnie brwiami. – A teraz, zabierzmy się za szkic twojej sukienki czy czego tam chcesz.
- Tak, tak.
---
Rozdział nie był sprawdzany, więc nie wiem czy jest jakiś błąd.
Ogólnie toto miało pojawić się wcześniej, ale... hehe. Życie.
Następny będzie NA STO PROCENT 31 grudnia.
Ogólnie toto miało pojawić się wcześniej, ale... hehe. Życie.
Następny będzie NA STO PROCENT 31 grudnia.