środa, 21 grudnia 2016

Rozdział 5: Kółko



Poniedziałek, szkoła i kółko taneczno-teatralne. Czego chcieć więcej?
Aha. Chciałabym żeby Sharon przestała się na mnie gapić (inaczej tego nazwać nie można) jak na potencjalnego wroga. OKEJ, może jej chłopak zadedykował mi piosenkę, ale to nie powód by być aż tak zdenerwowaną!
- Dobrze więc. Rozpoczynamy pierwsze zajęcia taneczno-teatralne w tym roku! Przyznajcie się szybko, kto tutaj jest pierwszy raz.
Podniosłam nieśmiało rękę. I cóż – niestety byłam sama w tym biznesie. Zauważyłam, że pani jest zaskoczona tym, że ktoś dołączył.
- Witamy nową członkinię naszego kółka! Myślę, że szybko się zaaklimatyzujesz – posłała mi promienny uśmiech.
- Tak, też tak myślę.
Zajęcia rozpoczęły się od zapoznania ze sztukami, które na sto procent wystawimy. W trakcie będą pojawiały się również „mniej ważne”, ale będziemy je omawiać później.
- Na dobry początek, Scarlett – zaśpiewaj nam coś. Znasz może... „Juliet”?
- Znam, chętnie zaśpiewałam – oznajmiłam, lekko się uśmiechając.
Ta piosenka była mi znana z imprezyy (znowu ona, ech!). Tańczyliśmy do niej razem z Mattem i Reginą.
Wzięłam więc mikrofon i włączyłam podkład „Juliet”. Szybko przypomniałam sobie tekst piosenki (w końcu nie można źle wypaść) i zaczęłam śpiewać. Spojrzałam z ukosa na Matta i Sharon. Okazało się to być złym pomysłem, bo się obściskiwali – ble.
Po skończeniu piosenki odłożyłam mikrofon, a następnie wróciłam na swoje miejsce.
- Czuję, że będziesz jedną ze stałych uczestniczek musicalów. Potrafisz naprawdę dobrze pokazywać emocje przy śpiewaniu. Nie każdy tak potrafi, Scarlett.
Sharon prychnęła.
- Nie każdy? To kpina. KAŻDY z tego kółka potrafi pokazać emocje w piosence.
- Więc panienko, zaśpiewaj jedną z piosenek z repertuaru wiszącego na ścianie. Chętnie zobaczę, jak ukazujesz emocje.
- Nie da się – odparła czerwonowłosa, opierając się o filar w sali.
- I tutaj poległaś. Zupełnie na początku. W KAŻDEJ, ale to KAŻDEJ piosence da się ukazać emocje. O to chodzi w musicalach. Na przełamaniu niemożliwego.
Muszę przyznać, że pani Starlight ma rację. Samo zaśpiewanie nie wystarczy, potrzeba... czegoś więcej. Ukazania tego, co piosenka ma do przekazania, a nawet zjednoczenia się z postacią, by w pełni ją zrozumieć, poczuć się tak samo jak ona.
Gdy skończyliśmy zajęcia, Regina zaprosiła mnie do siebie. Odrzuciłam propozycję, ponieważ obiecałam zająć się kotem pod jej nieobecność. Wzięłam Midnighta do siebie, po czym pozamykałam wszystkie drzwi, okna i je pozasłaniałam, by nikt nie przeszkodził mi w śpiewaniu. Tak. Uwielbiam śpiewać (do tego czasem tańczę), gdy jestem sama w domu. Wtedy mogę zapomnieć o wszystkim co mnie otacza i skupić się tylko na tym, co chcę.
Kończąc swój popis taneczno – śpiewaczy zorientowałam się, że jednak nie wszystkie okna są zasłonięte. Szczególnie jedno.
TE W MOIM POKOJU.
- Widzę, że nawet nieźle tańczysz – oznajmił z jakże głupim uśmieszkiem mój naserdeczniejszy kolega, Matt.
- Nie wiedziałam, że interesuje cię szpiegowanie młodych dziewczyn po nocach. Pachnie mi tutaj przestępstwem, Matthew!
- Przestępstwo to było gdybym był od ciebie o dwadzieścia lat starszy. Lecz... doceniam twój humor, Scarlett – czarnowłosy mrugnął do mnie, przy okazji się kłaniając.
Westchnęłam głęboko.
- Szybko mów o co chodzi, spieszy mi się.
- Do odprawiania tych dzikich densów? Co do pytania, przyszedłem cię porwać.
- Za „dzikie densy” cię zabiję. Poza tym – ktoś ci to zlecił, czy co?
- A tego się dowiesz na miejscu. ZACZNIJMY PORWANIE! – wykrzyknął, biorąc Midnighta pod pachę. Mnie zaś przewiesił przez ramię.

---
ZNAJCIE MOJĄ ŁASKAWOŚĆ.
Następny rozdział (może) 31 grudnia.
Z Bogiem :^)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz