- Co z nim jest? – zapytałam.
Liam popatrzył na mnie chwilę, westchnął i powiedział:
- Jest dokładnie dziesięć kilometrów stąd, Rachel. Tak. Z tego właśnie miejsca – wskazał na balkon.
- Naprawdę?! W której dzielnicy mieszka?! Chcę wszystko wiedzieć, Liam! – krzyknęłam, lekko potrząsając chłopakiem.
- Rachel, ja... Ja tego nie wiem. Twój ojciec jest praktycznie nieosiągalny – szatyn zwiesił głowę. – Dalej musisz sobie radzić sama. Przepraszam...
- Nic... Nic się nie stało – podrapałam się po głowie. – I tak dużo dla mnie zrobiłeś, Liam. Dziękuję ci z całego serca.
Przytuliliśmy się, pogadaliśmy chwilę i pożegnaliśmy.
Byłam naprawdę ciekawa czy tata jest w dzielnicy, którą znam. Co prawda, może być na przykład na końcu miasta, ale... Nie obchodziło mnie to. W końcu odnajdę tatę, porozmawiam i... dowiem się jak było. Chciałabym... Chciałabym go zobaczyć, przytulić się z nim, pośmiać, ponarzekać jacy chłopcy są irytujący. Nigdy nie miałam ojca. Żyję 17 lat (prawie 18) w ciągłym strachu, że mieć go nie będę. A przyszywany ojciec nie jest tym prawdziwym. Jest tylko zastępcą tego właściwego.
*Następny dzień*Liam popatrzył na mnie chwilę, westchnął i powiedział:
- Jest dokładnie dziesięć kilometrów stąd, Rachel. Tak. Z tego właśnie miejsca – wskazał na balkon.
- Naprawdę?! W której dzielnicy mieszka?! Chcę wszystko wiedzieć, Liam! – krzyknęłam, lekko potrząsając chłopakiem.
- Rachel, ja... Ja tego nie wiem. Twój ojciec jest praktycznie nieosiągalny – szatyn zwiesił głowę. – Dalej musisz sobie radzić sama. Przepraszam...
- Nic... Nic się nie stało – podrapałam się po głowie. – I tak dużo dla mnie zrobiłeś, Liam. Dziękuję ci z całego serca.
Przytuliliśmy się, pogadaliśmy chwilę i pożegnaliśmy.
Byłam naprawdę ciekawa czy tata jest w dzielnicy, którą znam. Co prawda, może być na przykład na końcu miasta, ale... Nie obchodziło mnie to. W końcu odnajdę tatę, porozmawiam i... dowiem się jak było. Chciałabym... Chciałabym go zobaczyć, przytulić się z nim, pośmiać, ponarzekać jacy chłopcy są irytujący. Nigdy nie miałam ojca. Żyję 17 lat (prawie 18) w ciągłym strachu, że mieć go nie będę. A przyszywany ojciec nie jest tym prawdziwym. Jest tylko zastępcą tego właściwego.
12 luty. Dwa dni przed walentynkami i jeden przed przygotowaniami Słodkiego Odpału. Dość zamyślona zeszłam na dół, do kuchni. Niestety albo i stety, mamy nie było. Pozostała po niej tylko mała karteczka, informująca, że nie wróci do jutra i, że mam się dobrze bawić. Świetnie, pomyślałam. Zaczęłam robić sobie jajecznicę, która prawdopodobnie będzie moim jedynym „paliwem” do południa. Dlaczego? Dzisiaj jadę rowerem na koniec miasta i wypytuję ludzi o tatę. Skoro prawdopodobnie mieszka na końcu miasta... Ewentualnie jeżeli żadnej informacji nie zdobędę pojadę dalej.
No i jestem na końcu miasta... Wypytywanie ludzi nie jest łatwe – tym bardziej, jeżeli chcesz dowiedzieć się, czy niejaki Thomas Astruc tutaj mieszka. Jednak trafiłam na jedną starszą panią, która opowiedziała mi trochę o nim...
- Jest bardzo dobrym człowiekiem! Codziennie pomaga mi donieść zakupy do domu, robi mi czasami obiad. Mieszka u mnie w domu, ale głównie włóczy się po mieście bez celu. Podobno żona zrobiła mu awanturę, oskarżyła o coś czego nie zrobił no i... Przyszedł tutaj. Mówił mi, że chce odnaleźć swoją córkę, bo prawdopodobnie ją ma. A ty... Ty pewnie jesteś jego córką. Prawda? Jesteś do niego bardzo podobna...
Po policzkach popłynęły mi łzy. Nie wiedziałam co powiedzieć. Ojciec... Chce mnie znaleźć? Nawiązać ze mną kontakt?...
- Tak... Ja... Mogłaby pani mu przekazać...
Staruszka popatrzyła na mnie.
- Oczywiście. Na pewno się ucieszy, jestem... Jestem tego pewna – przytuliła mnie i pożegnała się. Włożyłam do uszu słuchawki i puściłam sobie „Perfect Two”. Postanowiłam też wpaść do domu Rozalii na kawę, bo potrzebowałam rozmowy z nią. Szczerze – nie chciałam rozmawiać z nikim innym. Rozalia co prawda zna mnie krócej niż Trudzia, ale... Bardziej mnie rozumie i miała podobne sytuacje w życiu.
Pukając do domu mojej przyjaciółki, byłam pełna obaw. Może ma jakiegoś gościa i nie będzie zadowolona z mojej wizyty? Gdy odwróciłam się i zmierzałam w stronę mojego roweru usłyszałam znajomy głos.
- Nawet się nie waż odchodzić, Rach. Marsz do mojego domu.
Zaśmiałyśmy się synchronicznie. Będąc w domu Rozalii, zdjęłam buty i popędziłam w stronę kuchni. W powietrzu unosił się przyjemny zapach czekolady.
- A teraz... Mów co się stało.
Opowiedziałam jej wszystko. Od wizyty Liama do rozmowy ze staruszką. Blondynka wydawała się być zszokowana.
- To... To chyba dobrze, że praktycznie odnalazłaś ojca, prawda? Czy nie tego chciałaś? – uniosła brew.
- T-Tak, ale... Nie jestem pewna jak to wyjdzie. I czy ojciec będzie chciał mnie w ogóle znać... – szybko wzięłam chusteczkę i przetarłam oczy. Rozalia mnie przytuliła.
- Ćśś... Będzie chciał. Będzie jeszcze chodził za tobą krok w krok, zobaczysz, że będziesz miała tego dość!
Znowu się zaśmiałyśmy. Dobrze mieć Rozalię u boku.
---
Z góry przepraszam, że rozdział się wczoraj nie pojawił, ale szykuję niespodziewankę na 500 wejść (:
