Nie miałam pojęcia co na siebie włożyć. Po długim namyśle postanowiłam ubrać coś prostego.
W końcu to tylko spotkanie z Levinem, prawda? Nie żadna specjalna okazja by popisać się sukienką. Poza tym, przy nim w sukience czułabym się dziwnie. Niestety, podczas trwania trasy koncertowej będę musiała ubierać sukienki. Ale wtedy Adam nie będzie mnie widział. Chyba...
Do outfitu wzięłam małą torebeczkę i telefon. Po zerknięciu w lustro, uznałam, że jestem nawet ładnie ubrana więc postanowiłam wyjść bez żadnych poprawek.Właściwie, czym ja się przejmuję? Nawet jeżeli jestem brzydko... Ach tak, jestem córką Rickiego Martina, przecież muszę dobrze wyglądać.
***Oczami Adama***
Widząc idącą w moją stronę Rose Martin, czułem się jak zwycięzca. Czemu? Sam nie wiem. Może to przez to, że znowu chciałem nową dziewczynę? Pragnąłem młodszej? A może to po prostu chęć sprzeciwienia się sławnemu Rickiemu? To jest zbyt skomplikowane. W każdym razie - kotecek bardzo ładnie wyglądał.
- Witaj, Rose - uśmiechnąłem się i ucałowałem jej dłoń, jednak była niewzruszona.
Cholera, będę miał wyzwanie. Ale nie powiem, że to mi się nie spodobało.
- Cześć. Gdzie moja bransoletka? - skrzyżowała ręce na piersiach.
Wyciągnąłem bransoletkę i pomachałem nią przed jej nosem.
- Musisz najpierw ze mną pójść do restauracji, kotecku - odpowiedziałem, popychając ją lekko w stronę Cafe Cream.
- Levine, do cholery. Nie jestem koteckiem.
- Jesteś, jesteś.
Gdy dotarliśmy do kawiarni, natychmiastowo podeszła do nas kelnerka. Składając zamówienie, Rose zaczęła mi nawijać o "dobrym wychowaniu", którego ja według niej nie mam.
- A i, tak na marginesie...
***Oczami Rose***
- A i tak na marginesie - zaczęłam nieśmiało. - Będę uczestniczyć w twojej trasie koncertowej.
Adamowi zaświeciły się oczy. Cholera, jest źle...
- Pełne trzy miesiące z tobą? Rose, to będzie świetne! - powiedział.
Rzucił mi natychmiastowo bransoletkę i zaczął pić expresso. Popatrzyłam na niego zdziwiona. No... Spodziewałam się takiej reakcji, ale no...
- Przy okazji... Będziesz mi towarzyszyć podczas imprezy w West, prawda? Będziemy puszczać lampiony, śpiewać i takie tam..
- Pewnie! - odparłam bez namysłu. - Zaraz... CO?!
- Zgodziłaś się~! Teraz nie ma odmowy - uśmiechnął się cwaniacko, po czym podszedł do mnie i zaczął szeptać mi na ucho: Ubierzesz sukienkę. Tam ona jest o-b-o-w-ią-z-k-o-w-a.
Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. Jestem cholernie głupia. Zgodziłam się na KOLEJNE spotkanie z tym idiotą! Co mnie na to naszło?!
- Nienawidzę cię - założyłam bransoletkę i wypiłam resztę kawy. - Do widzenia.
Skierowałam się w stronę drzwi. Gdy je otwierałam, poczułam, że ktoś łapie mnie za nadgarstek.
- Rose, nie będzie tak źle. Obiecuję ci - pocałował mnie w policzek i puścił nadgarstek. Nie zwlekając, szybko pobiegłam w stronę domu. Cholerny dupek.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz