czwartek, 6 lipca 2017

Rozdział 35: Dobre wiadomości?


- Na pewno twierdzisz, że to dobry pomysł? – zapytałam, nadal nie będąc pewna, czy plan przyjaciółki jest w pełni przemyślany na trzeźwo.
Dziewczyna pokiwała głową podekscytowana, nie przestając mnie ciągnąć w stronę studia jej ciotki. Chciała sobie dzisiaj ze mną zrobić tatuaż, a że jej mama pozwoliła, to postanowiła wciągnąć to we mnie, nie informując wcześniej, że zapewniła zgodę od Bridget.  Powiem wam, że to i tak nie był jej najbardziej szalony pomysł. Były o wiele, wiele gorsze. Ale te gorsze, opowiem trochę później.
Gdy tylko weszłyśmy do salonu, Regina rzuciła się na swoją ciocię i przytuliła ją z całych sił. Ta, jedynie się zaśmiała i powitała nas serdecznie. 
- Więc,  wiecie gdzie chcecie sobie i jakie one mają być? To znaczy, wzór. Plus, czy z kolorem czy nie.
- Ja już wszystko mam zaplanowane – położyła kartkę z rysunkiem dwóch puzzli, które do siebie pasowały. – Sharon ma taki, więc podpatrzyłam i oto jest! Małe, co nie?
Spojrzałam uważniej na  szkic. Jakieś wielkie toto nie jest, nie ma wypełnienia, tylko czarną obwódkę. W sumie, tatuaż miał być u każdej z nas na łopatce, więc jakoś nie będzie zauważalny. Ostatecznie, zdecydowałam się pójść pierwsza na fotel.  Trochę się obawiałam, jak to będzie, ale po około godzinie spędzonej w studiu stwierdziłam, że fajne jednak to było. Oczywiście ta godzina była podzielona na nas dwie. Nie był to wielki projekt, więc szybko poszło. Podczas czekania na moją przyjaciółkę, inna dziewczyna  wytłumaczyła mi, jak dbać o niego, by się prawidłowo zagoił i tak dalej.
- Fajnie, co? – Regina zerknęła na mnie, uśmiechnięta. –  Co teraz?
- Teraz idę się pouczyć do biblioteki. Ty podobno masz coś do załatwienia, więc jak będziesz chciała, to dołączysz do mnie później, nie?
Pokiwała głową i pożegnała się ze mną piątką.
W sumie, pierwszy raz idę się tam uczyć. Jakoś we wszystkich filmach i serialach które oglądałam, pomagało to bardziej niż nauka w domu. A dodatkowo, zawsze działy się ciekawe rzeczy, więc postanowiłam spróbować. A co. Kto bogatemu zabroni.
Usiadłam się gdzieś z tyłu, gdzie było najspokojniej. W sumie, w bibliotece i tak jest spokojnie i cicho, ale bardziej zależało mi na tym, żeby usiąść jak najdalej od wejścia. Nie chciałam spoglądać cały czas na tych ludzi, którzy tutaj wchodzili. Więc moja decyzja jak najbardziej uzasadniona!  Wyciągnęłam książkę z torby i otworzyłam ją na pierwszej stronie. Zaczęłam czytać.
Nie trwało to jednak długo. Gdzieś około dziesięciu minut. Potem przerwał mi brzęk telefonu, który oznaczał, że dostałam jakąś wiadomość. Spodziewałam się jej od Reginy, bo miała przyjść do mnie później, ale to jednak nie była ona. W ogóle nie wiedziałam kto to jest, bo był to numer prywatny.

„Cześć! Jak się bawisz w bibliotece, kochana? Mam nadzieję, że poza uczeniem się, znajdziesz jakieś ciekawe książki.
xoxo”

Wytrzeszczyłam oczy i rozejrzałam się dookoła, jednak nikogo nie widziałam, poza bibliotekarką. A to nie była raczej ona, chociaż tutaj mogłam spodziewać się wszystkiego.  Ale nie mogłam podejrzewać starszej pani, która wszystkich ucisza, bo zazwyczaj hałasują „w jej miejscu”. Jednak takie babcie, potrafią mordować, prześladować i porywać. Hej, może zamiast klubu książki dla seniorów, był to klub seniorów morderców? To bardzo prawdopodobne. Tym bardziej, że ostatnio bibliotekarka wspominała nam o takiej starszej pani, która robiła mydełka i ciasteczka z ofiar. Może to samo chciała zrobić ze mną?
Postanowiłam nie odpisywać. Nie podejrzewałam przyjaciół, bo to nie miało sensu. Bardziej spodziewałam się tego gościa od róż, byłam na dziewięćdziesiąt dziewięć procent pewna, że to on. Albo ona, wtedy nie znałam tożsamości tego kogoś. Na spokojnie odłożyłam telefon, po czym wznowiłam naukę. Oczywiście, ta osoba nie przestawała wysyłać do mnie sms’ów. W końcu wkurzyłam się i odpisałam.

„Kim Ty do cholery jesteś i dlaczego do mnie piszesz?”

Na odpowiedź, nie musiałam czekać długo.

„Jestem tym, co ci te czerwone róże przesyła, kochanieńka ;) A poza tym, pilnuję Twojego uczenia się. Ale cóż, skoro przeszkadzam, to nie będę na razie pisał  :^*”

Zmarszczyłam brwi i ponownie rozejrzałam się po bibliotece. Nie było nikogo, więc wrzuciłam telefon do torby i postanowiłam go wyłączyć całkowicie, żeby mnie nie kusił. Dobrze wiecie, jak z tym sprzętem jest.
Wyszłam z biblioteki po trzech godzinach spędzonych w niej. Miałam zamiar czekać na Reginę, żeby pouczyć się  jeszcze trochę razem, ale gdy wysłała mi sms’a informującego, że jednak nie przyjdzie... dalsze dulczenie nad książkami w bibliotece, sensu nie miało. Tak po prostu.
Zbyt wiele dróg do mieszkania nie było. Żadne skróty nie wchodziły w grę. Nie chciałam chodzić po żadnych siatkach, bo w najgorszym wypadku, przecięłabym sobie jeansy na tyłku. I to nie byłyby takie pojedyncze kreseczki, o nie, nie. I tak, raz przeszłam przez to. Naprawdę nie chcę tego wspominać. W trakcie drogi, mijałam wielu ludzi. Jedni spieszyli  się do pracy, drudzy gonili, trzeci zaś po prostu siedzieli na ławkach i zapewne myśleli. Chociaż, ja tam nie wiem.
Gdzieś w połowie drogi do domu poczułam, że ktoś mnie obserwuje. Nie było to przesadzone uczucie. Oglądałam się za siebie wiele razy, ale to nic i tak nie pomogło.  Było tutaj za dużo ludzi. Jasne, w mniej zatłoczonych miejscach jakby zdawało mi się, że widzę czyiś cień. Ale to mogły być tylko halucynacje, spowodowane strachem.  W pewnym momencie zaczęłam biec, dzięki czemu szybciej dotarłam. To w sumie oczywiste. Zamknęłam drzwi na cztery spusty i usiadłam pod nimi, wzdychając z ulgą, która nie trwała zbyt długo.

„Jak przebiegła podróż do domu? Mam nadzieję, że przygotowałaś dla mnie ciasteczka!”

Nie wytrzymałam. Szybko wyszłam z wiadomości i odszukałam numeru Bridget. Odebrała  po dwóch sygnałach.
- Hejka, co się dzieje? – usłyszałam jej głos.
- Słuchaj, bo jest taka sprawa – zaczęłam okręcać kosmyk swoich włosów wokół palca. – Kiedy będziesz? Nie wiem, czy mam przygotowywać kolację teraz, czy później...
Z tą kolacją, to w sumie trochę takie kłamstwo, ale nie do końca. Półprawda, o! Wiecie, jakbym powiedziała jej, że trochę obawiam się sama w domu zostać, to kto wie, co by było.  Pewnie zaczęłaby mnie wypytywać, a potem krzyczałaby, że co ja jej nie powiedziałam, jakaś nienormalna jestem czy co, żeby własnej siostrze nie mówić! Tak, mniej więcej tak to by wyglądało.
- Hmm, w sumie tak, możesz. Wychodzę właśnie z pracy, więc pewnie ci pomogę! Buziaki – wypluła słowa tak szybko, że zrozumiałam tylko „możesz” i „wychodzę z pracy”, po czym się rozłączyła.
Przygryzłam wargę. Chwilę jeszcze siedziałam na tej zimnej podłodze, ale później wstałam, mając chęć zacząć przygotowywać kolację, by odgonić myśli od tego gościa. Gotowanie było jedną z  niewielu rzeczy w domu, która naprawdę sprawiała mi przyjemność (i nadal sprawia!). Mogłam spędzać w niej wiele godzin, a i tak nie zauważyłabym upływającego czasu, gdybym nie miała zegarka. Tak samo nie zauważyłam, gdy weszła Bridget, lekko wkurzona. Prawdopodobnie przez to, że zamknęłam drzwi i musiała szukać klucza w torebce. Miała w niej dosłownie wszystko, serio. Kiedyś chciałam z jej skarbnicy wyciągnąć swój telefon, który z jakiegoś powodu mi zabrała. Nie udało mi się, pomimo tego, że przetrzepałam całą zawartość torebki, nawet wyjęłam wszystko na stolik. Dopiero wtedy, kiedy ona wyciągnęła ją z jakiegoś zakamarka, odzyskałam go. Niby niemożliwe, ale jednak możliwe. Magia!
-  No to skoro już zaczęłaś, nie będę się wtrącać w gotowanie.  – Na twarzy mojej siostry pojawił się wielki uśmiech. – Ale za to, mogę przekazać ci dobrą, wręcz wspaniałą wiadomość! Oraz jedną, trochę smutną.
Uniosłam brew do góry i gestem dłoni pokazałam, by kontynuowała.
- Otóż, po pierwsze, dostałam awans! A po drugie, niestety Mark zrezygnował z posady nauczyciela muzyki. Nie wiem z jakiego powodu, ale wiem, że kogoś szukają.
Teraz był odpowiedni moment na to, by ją zapytać. Tak przynajmniej... tak przynajmniej sądziłam.
- Bridget, czy Mark jest naszym ojcem? – spojrzałam na nią, przerywając krojenie.
Moja siostra wypuściła z dłoni szklankę, która  rozpadła  się na drobne kawałeczki szkła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz