niedziela, 6 sierpnia 2017

Rozdział 39: Nielegalne mury cz.2

Po prostu, zamurowało. Nic dodać, nic ująć. Na kartce opisany był szczegółowy  plan „ubicia” Charlesa, jak i w sumie innych, z wyjątkiem mnie. Zła na Willa, jak i na siebie, że wcześniej tego nie zauważyłam, poszłam w jego stronę, by sobie z nim parę rzeczy wyjaśnić – oczywiście nie informując o tym pozostałych.
- Will, wyjaśnisz mi o co chodzi z t y m ? – zapytałam wręcz wściekła, trzymając w ręce „dowód”, na bezpieczną odległość. Nie chciałam, żeby mi ją wyrwał.
Wydawał się wielce zaskoczony, jakby pierwszy raz tę kartkę widział. I tak się zachowywał właśnie. Nerwowo gestykulował, co go trochę bardzo zdradzało, mówił, że ktoś mu to podrzucił, bo on przecież nic takiego by w życiu nie zrobił!
- Jak w ogóle mogłaś tak pomyśleć  – pokręcił głową. – Nie poznaję cię, Scarlett.
Skierował się w stronę sali biologicznej, gdzie akurat miałam lekcje z Sharon, więc postanowiłam mu nie odpuszczać. Nadal wypytywałam, dźgałam go w bok. Chciałam po prostu, żeby odpowiedział. Prawdziwie, bo mojego zdania wtedy dosłownie nic by nie zmieniło. Nic. Przepełniało mnie uczucie złości, ale  gdzieś tam w środku... byłam smutna. Cholernie smutna, że próbował tak pogrążyć Charlesa, przedtem nie skarżąc się w ogóle, że nie spędzam z nim czasu czy coś w tym stylu. Jednak, po „przeniesieniu się” w przeszłość i nasze rozmowy wywnioskowałam, że nadal chodzi o tamten zimowy dzień. Miałam go okłamywać? Wolałam powiedzieć prawdę. Zawsze to pochwalał, cenił sobie prawdomówność, nienawidził kłamstwa. Nie zauważyłam tej zmiany.  A powinnam, byłam jego przyjaciółką. Jednak, każdy popełnia błędy i najważniejszym jest wiedzieć, że się ten błąd popełniło, i chcieć go naprawić.
- Czemu tak szybko poszłaś? – Sharon usiadła obok mnie, gdy weszliśmy już do klasy. Była trochę roztrzepana, ale widząc, że przyglądam się jej włosom, natychmiast je poprawiła. – Więc?
- Cóż, chodzi o tamtą sytuację z Charlesem. Znalazłam to u Willa. – Podsunęłam jej karteczkę.
Dziewczyna zmarszczyła brwi i zaczęła to czytać. Widziałam, że nie zrobiło to na niej zbyt wielkiego  wrażernia. Jakby... jakby widziała to wcześniej.
- Wiesz, wiedziałam o tym wszystkim. Dotychczas nie mówiłam o tym nikomu, ale... cóż, zasługujesz, by wiedzieć o tym trochę więcej.
- Cisza! Nie umiecie być cicho przez chwilę, hę? – zapytała nauczycielka z wyraźnym grymasem na twarzy.
Prawda, no trochę hałasowałyśmy. Przeprosiłyśmy za to i umówiłyśmy się, że porozmawiamy o tym na przerwie. Szczerze mówiąc,  wcześniej podejrzewałam, że będzie miała jakiś związek z całą tą sytuacją, ale nie spodziewałam się, że mogę mieć rację. Niby w większości przypadków z tego powodu bym się cieszyła, jednak... nie w tamtym momencie. Największą obawą było to, że mogła współpracować z Willem, co oznaczałoby definitywny koniec przyjaźni. Niestety, ale nie było innej opcji niż ta, gdyby rzeczywiście się okazało, że od początku z nim spiskowała. Ale, pomimo wielu złych scenariuszy, pocieszałam się myślą, że Sharon to Sharon i nie ukrywałaby tego, gdyby nie miała powodu. A rzeczywiście miała.
Wyszłyśmy chyba jako pierwsze z klasy. Nie, wyszłyśmy to zbyt lekkie słowo na to, co zrobiłyśmy. Wypadłyśmy jak torpedy, by porozmawiać w jak najmniej zatłoczonym miejscu, oraz takim... sekretnym? Tak, zdecydowanie sekretnym.  Raczej byłyśmy nastawione na rozmowę we dwie, a nie w piątkę, jak to zazwyczaj się działo, gdy musieliśmy coś ważnego obgadać. Postawiłyśmy więc na pobliski lasek – mało ludzi, nikt praktycznie nie zapuszczał się do niego. Usiadłam na którymś z pieńków, wcześniej rozglądając się, jak tutaj wygląda. Drzewa jeszcze były lekko mokre po wczorajszym  deszczu, ale nic dziwnego. Był dość obfity, co pamięta jeszcze moja świeżo pomalowana bluzka (nie pytajcie, czemu taka była, nie odpowiem) – wszystko się rozmazało i cała praca, którą włożyłam w zrobienie jej poszła się... ekhem, kłócić. Tak, zdecydowanie kłócić.
- Można powiedzieć, że nie uwierzysz w to, co właśnie powiem. Wszyscy uważają mnie za silną, stającą przed przyjaciółmi murem dziewczynę, ale... czasami mnie to męczy. Bycie wredną suką dla innych, bo straciło się jedyną ważną rzecz w życiu pewnie tego nie usprawiedliwia, ale zrozum mnie, Scarlett. Will chciał mnie w to wszystko wplątać, nawet obiecywał mi pieniądze za dobrze wykonaną pracę. Gdy odmówiłam, natychmiast zaczął grozić, że to będzie jeszcze gorsze, niż przewiduje. Zresztą, sama  widziałaś kartkę. – Na jej słowa, odwróciłam głowę. – Więc musiałam przystać na to, że będę wobec was chłodna i ściągnę podejrzenia na siebie. Jak widać, nie udało się to, z czego się cieszę. Cholera, byłam tym wszystkim zmęczona. I jednocześnie wkurzona na siebie. Jeżeli nie chcesz mnie znać, to...
- Sharon, do jasnej cholery. – Podniosłam się i popatrzyłam na nią. – Ty po prostu chciałaś zapobiec temu wszystkiemu, nic w tym złego nie ma. A to, że nie wyszło  to nie jest twoja wina. Poparzyłaś się, ale nie zostałaś spalona. Poparzyłaś się dla przyjaciela. Pomogłaś Charlesowi, nawet nie wiesz jak. To jest właśnie przyjaźń, koślawa, ale przyjaźń – poświęcenie się dla kogoś, pomimo, że samemu się po tyłku dostanie. – Przytuliłam ją. Była zaskoczona tym gestem, przez chwilę nawet się nie ruszała, ale odwzajemniła to trochę później.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz