niedziela, 10 kwietnia 2016
Rozdział 2
Obudziło mnie nachalne pukanie do drzwi mojego pokoju. Podnosząc się, zobaczyłam, że Kent śpi obok szafy. Niezbyt wygodnie... Otworzyłam drzwi.
- Rachel, już się martwiłam, że coś ci się stało! Czemu nie otwierałaś? – oparła się o framugę drzwi.
- Nie słyszałam twojego pukania .
- Masz jakieś plany na dzisiaj?
- Przygotowanie sali w kawiarni. Chciałaś gdzieś wyjść, że pytasz?
- Chciałam przedstawić ci Adama...
Zamurowało mnie. Czyżby moja mama spotykała się z nauczycielem muzyki? Nie, nie. Oczywiście, że nie. To nie w jej stylu.
- Możesz przedstawić mi go w przyszłym tygodniu? W tym mam za dużo roboty – kłamstwo, ale cóż... Nie chciałam się z nim spotkać. A przynajmniej nie teraz.
- N-No cóż... Pewnie – przytuliła mnie.- Ja już idę do pracy... Baw się dobrze, córeczko.
Mama pracowała praktycznie od rana do nocy, ale bywały dni w które w ogóle nie pracowała. Zerknęłam na Kenta, który akurat się obudził.
- Słyszałeś moją rozmowę z mamą? – podeszłam do niego i kucnęłam.
- Tylko część. Aż tak nie chcesz go poznać, że wykręcasz się kawiarenką?
- Aż tak. Idziemy do Liama? Miał nam pokazać swoje zdjęcia i wskazówki do odnalezienia mojego ojca.
-Ta, idziemy do Liama – mruknął.
- Nie chcesz do niego iść? – uniosłam brew do góry. Wiedziałam, że niezbyt się lubią ze względu na odmienne zdanie do różnych spraw, ale no, bez przesady.
- Nie, po prostu jestem zmęczony. Tyle w temacie – podniósł się i rozciągnął. Powiedziałam coś źle? – Chodźmy już lepiej.
***
- Czyli mówisz, że mój ojciec nie wyjechał do Australii.
- Oczywiście, że nie wyjechał. Tak jest zapisane w jego danych osobowych – Liam wstukał coś na klawiaturze. – Więcej ci nie powiem, bo za krótko nad tym pracuję. Ale jestem na dobrym tropie, Rach – uśmiechnął się.
- Czy aż taki dobry trop to nie wiem, Liam. Wiesz co? Twoje zdjęcia są coraz lepsze – Kent zaczął wymieniać, dlaczego nie udaje się mu uzyskać dobrych ujęć. Nie powiem, że nie czułam się nieswojo. Chłopcy zaczęli się kłócić, a ja... rzuciłam w nich krzesłem. Niestety, ominęli to. Ale przestali się kłócić! Zdziwione spojrzenia powędrowały w moją stronę.
- No co?
- Nie powinno się rzucać w ludzi krzesłem! – wykrzyknęli jednocześnie.
- Jak się kłócą, to powinno. Poza tym, ominęliście!
- A co by było gdybyśmy nie ominęli? – ta synchronizacja mnie powoli przeraża...
- Byłoby o dwóch idiotów na świecie mniej. Ale... Widzicie jak się zsynchronizowaliście? Będziecie braćmi, ja już to widzę!
- Już prędzej się z tobą ożenię, Rach – Liam posłał mi promienny uśmiech. A Kent... Cóż, Kent próbował zabić Liama wzrokiem.
- Prędzej umrzesz, Puth – Kent popił kawę, a brązowowłosy popatrzył na niego.
- Negocjowałbym kto pierwszy umrze...
- ...- postanowiłam zrobić najmądrzejszą decyzję w moim życiu i poszłam po patelnię.
- Po co ona poszła? – usłyszałam.
- Zapewne po wodę albo nóż. Może chce cię zabić? – och, Liam, ty też umrzesz, nie martw się. Wyszłam z kuchni z patelnią.
- Jeżeli JESZCZE RAZ zaczniecie się kłócić lub bezsensownie dyskutować – oberwiecie. Rozumiemy się, prawda? – pokiwali głowami i zaczęli grać w Tomb Raidera. Ja zaś wyszłam na balkon i podziwiałam widoki.
Dom Liama położony był w najbardziej spokojnej okolicy w mieście. Niezbyt często przejeżdżały tu samochody, ale ludzi na rowerach i chodzących pieszo było wiele, naprawdę. Chciałabym mieszkać tutaj, ale niestety – taki dom kosztuje, a póki co nie mamy pieniędzy. Wokół domu Liama było dużo drzew, przez co budynek nabierał tajemniczości. Na jednym z drzew było gniazdo ptaków, które od rana „wydzierały” się najbardziej jak mogły.
Myśląc dalej, poczułam oddech na moim karku. Był to oddech Liama.
- O czym myślisz, mademoiselle?
- O życiu.
- Czyli... O mnie też? – Liam uśmiechnął się łobuzersko.
- Nie, myślę o bardziej poważnych sprawach – wytknęłam język i rozciągnęłam się. – Czyli między innymi o moim ojcu.
- Rozumiem twoje zamyślenie, ale... Jak to nie jestem poważną sprawą? – przybliżył swoją twarz do mojej.
- Jakby ci to wytłumaczyć, Liam... Wytłumaczę ci to, jak odnajdę ojca, okej?
- Czyli jeszcze długo – wymamrotał . – No cóż, poczekam.
- O czym rozmawiacie? – Kent oparł się o framugę drzwi. Nie wiem czemu, ale zrobiło mi się gorąco i poczułam, że się zarumieniłam.
- Rozmawiamy o tym, dlaczego Rachel się zamyśliła, prawda? – Liam zerknął na mnie. Był rozbawiony.
- Oczywiście – odburknęłam. – Kent, mamy jakieś plany na dzisiaj? – chłopak wyraźnie był zaskoczony moim pytaniem.
- Właściwie moglibyśmy pójść do parku jakbyś chciała... Możemy też pójść do „Słodkiego Odpału”.
- Możemy iść do parku. Do widzenia, Liam. Mam nadzieję, że jeszcze czegoś się dowiesz – poczochrałam go i poszłam z Kentem do parku.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
nie pamiętam jak wygląda Liam ale wyobrażam sobie że to taki nerd w okularach w koszulce z logiem jakiegoś superbohatera który nigdy nie wie kiedy się zamknąć i kc go <3
OdpowiedzUsuń