sobota, 11 marca 2017

Rozdział 14: Mecz



Cała sala była wypełniona krzykami, czyli uczniami. Mecz, który miał przesądzić o losie naszej szkolnej drużyny koszykarskiej „Screaming Sturgeons” * trwał od dobrych ośmiu minut. Punkty goniły punkty – nie było mowy, by któraś drużyna prowadziła więcej niż trzema.
Nagle zabrzmiał gwizdek, co oznaczało koniec pierwszej kwarty, jak i dwuminutową przerwę.
- Matt, zluzuj. Nie przemęczaj się, bo będziesz wykończony.
- Nie będę, trenerze. Nie martwi się pan, będzie dobrze- mruknął czarnowłosy.
- Wickens, bo zejdziesz już teraz.
- Jasne, jasne.
Chłopak zaczął się przyglądać cheerleaderkom, jakby kogoś szukał. Po chwili jego wzrok spoczął na mnie. Pomachałam mu, na co on się uśmiechnął, odmachał i wraz z dźwiękiem gwizdka powrócił na boisko.
Charles
Nie poszedłem na mecz – uznałem, że lepiej pograć w Tekkena 7 i odblokować parę nowych postaci, a potem zająć się budową komputera do komunikacji z kosmitami. Oczywiście w trakcie grania słyszałem kłótnię „rodziców”, którzy jak zawsze mieli do siebie wąty o byle co. Szczerze tego nienawidziłem, często miałem ochotę powiedzieć „Kłócicie się o gówno”, ale po tym, co słyszałem od opiekunek – tym ludziom nie wolno było się sprzeciwiać ani mówić tego, co chciałbym. Dlaczego? Ano dlatego, że istnieje ryzyko oddania do domu dziecka.
- Nie rozumiem, Clara. Umówiliśmy się inaczej – oznajmił ojciec, lekko poddenerwowany.
- To bez znaczenia. Zrobię tak, jak uważam, choćbym miała wytoczyć z tobą wojnę.
Po tych słowach zdecydowałem jednak pójść na imprezę, na którą zaprosiła mnie moja przyjaciółka – na mecz było już za późno, a chciałem chociaż na chwilę zapomnieć o tym, co usłyszałem.
Scarlett
Mecz zakończył się awansowaniem Screaming Sturgeons do finałów. Wyobraźcie sobie ich radość! Oczywiście z tego powodu zorganizowano imprezę dla obu drużyn, jak i zawzięcie kibicujących cheerleaderek (pomińmy fakt, że niektóre, zamiast czynić swoją powinność to flirtowały ze swoimi fagasami).
- Ciekawa jestem, ile bójek będzie na tej imprezie – powiedziała Regina, kiedy weszłyśmy do klubu.
- Lubisz patrzeć na takie coś? – zapytałam, unosząc brew.
Blondynka zaśmiała się i pokręciła głową. Powiem, że w jakimś stopniu mnie to ucieszyło – nie chciałam być świadkiem, gdy to ona kibicuje jakiemuś chłopakowi, żeby dołożył drugiemu. Chociaż istniała też opcja, że to dziewczyny będą się biły, ale to by było bardziej zabawne. Nie oceniajcie mnie.
Udałyśmy się w stronę baru. Szczerze nie wiedziałam, czy coś wypić. Powodem było to, że Sharon obsługiwała bar.
- Hej, kwiatuszku – czerwonowłosa uśmiechnęła się do dziewczyny, po czym spojrzała na mnie i przybrała obojętny wyraz twarzy.
Miło wiedzieć, że pałała do mnie aż taką sympatią.
- No cześć, fajnie cię widzieć. Gdzie nasi kochani koszykarze? – zapytała Regina, odrzucając włosy do tyłu.
Sharon udzieliła nam szczegółowych informacji, gdzie znajduje się każdy z nich.
Jeden leżał pod stołem z jakąś dziewczyną.
Drugi leżał pod drzewem, ale za to z dwoma dziewczynami.
Jak się okazało, tylko dwóch było trzeźwych – w tym Matt, co wyraźnie zdziwiło blondynkę.
Postanowiłam zamówić sobie colę, bo jakoś nie widział mi się alkohol. Obserwując otoczenie, zobaczyłam znajomą sylwetkę. Początkowo myślałam, że to będzie czarnowłosy, ale jednak się myliłam. Był to ktoś, kogo zupełnie się nie spodziewałam.
- Scarlett, wow! Zmieniłaś się – blondyn podszedł bliżej, uśmiechając się szeroko.
- Will, o mój boże! Nie mogę uwierzyć, że to ty – rzuciłam się na niego i przytuliłam, na co on się zaśmiał.
Widziałam, że Regina była zdezorientowana – no bo skąd miała go znać? Jedynie z opowieści, ale nie mówiłam jej jak wygląda. Chłopak był moim bliskim przyjacielem z dzieciństwa, z którym rozstałam się dwa lata temu, bo moi rodzice umarli.
W trakcie przedstawiania dołączył do nas Charles, który wyraźnie był zaskoczony faktem, że miałam przyjaciela i się w nim nie zakochałam. Doprawdy zaskakujące, co nie?
Po gdzieś godzinie rozmowy stwierdziliśmy, że warto potańczyć – początkowo tańczyliśmy w piątkę, ale potem praktycznie wszyscy odpadli. Sharon musiała wrócić do obsługiwania baru, Regina miała jej pomóc, a Charles chciał im jeszcze raz powiedzieć o komputerze do komunikacji z kosmitami, bo nie zrozumiały.
Oczywiście Will został ze mną – miał ochotę ze mną porozmawiać dłużej, w końcu nasze kontakty ograniczały się do zamienienia bodajże pięciu zdań na dwa miesiące. Nic dziwnego.
- Masz jakiegoś faceta?
- Póki co nie. Cieszę się wolnością – zaśmiałam się.
- A masz jakiegoś na oku?
- A co ci do tego? – zapytałam, unosząc brew.
- Chcę zostać twoją swatką – mrugnął do mnie.
Blondyn moją swatką? Nie, nie wyobrażam sobie. To by było coś w stylu ciągłego sprawdzania, bez możliwości swobodnego pogadania z osobą, z którą jesteś swatany. Ewentualnie on tam by siedział za mnie i odpowiadał na pytania dotyczące mojej osoby. Miał dużo informacji na temat mojej osoby, ale na szczęście były one lekko przestarzałe.
- Nie ma mowy, sama sobie poradzę – pstryknęłam Willa w nos, po czym wróciłam do wypatrywania zielonookiego.
Martwił mnie fakt, że nigdzie go nie było. Klub nie należał do największych, więc łatwo można kogoś zauważyć. Chyba, że ktoś (tak jak ja) może być ślepy.
Ale w końcu – czarnowłosy się pojawił. Nie był upity ani nic, więc cieszyło mnie to niezmiernie.
- Hej, Scarlett i panie z drużyny przeciwnej.
- Hej. Poznaj Williama, mojego przyjaciela z dzieciństwa. Will, to jest...
- Dobrze wiem kto to jest, nie musisz mi go przedstawiać – mruknął blondyn.
Zdecydowanie pomiędzy nimi było coś, o czym nie wiedziałam. Albo było to spowodowane tym, że byli w osobnych drużynach, czego nie wykluczałam, bo ludzie są dziwni, nie oszukujmy się. To tak jakbyśmy miały wykonać jakiś układ z cheerleaderkami, których kompletnie nie znamy.
- Zatańczymy? – zapytał Matt, uśmiechając się.
- Oczywiście – odpowiedziałam, odwzajemniając uśmiech. – Will, potem przyjdę! – krzyknęłam szybko.
Tańczyliśmy do piosenki „Pretty Woman”. Nie odzywaliśmy się do siebie przez dosłownie chwilę. Potem zaczęliśmy żartować, śmiać się, rozmawiać.
- Czyli co, jesteście razem?
- O boże, Matt. Nie. Jest jedynie moim przyjacielem – nikim więcej.
Chłopak wypuścił powietrze ze świstem i przyciągnął mnie bliżej siebie.
- To dobrze. Nie chciałbym sytuacji, w której by cię zranił.
Gdy piosenka się skończyła, jakaś dziewczyna zabrała Matta z pola widzenia. Lekko zdziwiona (bądź zazdrosna), poszłam do baru by kontynuować rozmowę z Willem, ale jak się okazało – tylko Sharon pozostała obecna. Nie miałam pojęcia, gdzie podziali się Charles i Regina.
- Pokłóciliście się, że powróciłaś?
- Skąd taki pomysł? Po prostu wróciłam – odparłam, wrzucając monetę do maszyny, z której wypadł napój.
- Jakaś dziewczyna go zabrała, mam rację? – zapytała, unosząc brew.
Od początku wydawało mi się, że ona ma szósty zmysł, ale to tylko potwierdziło moją teorię.
Pokiwałam głową i zabrałam się za otwieranie puszki.
- Nie martw się, zbyt mu na tobie zależy, żeby bawić się w skoki w bok.
No i zakrztusiłam się moim piciem. Dzięki, Sharon!
- Może masz rację. – Wzruszyłam ramionami. – Ale po co mi to mówisz?
- Nie uważasz, że powinnyśmy przejść z wrogów na przyjaciółki czy coś w ten deseń? Mamy ze sobą w sumie dużo wspólnego, a drążenie tego, że rozstałam się z Mattem jest nudne. Co ty na to?
Wtedy nie wiedziałam, po co chce się zaprzyjaźniać, ale uznałam, że ma rację. 
xxx
Screaming Sturgeons – Krzyczące Jesiotry  ~by Julia

1 komentarz: